Dzisiaj chcę Wam przedstawić lek na wszystkie Wasze problemy- aloes.
Dlaczego właśnie aloes? Możecie przeczytać dokładnie tutaj, dla mnie najważniejsze jest to, że działa antybakteryjnie i pomaga na pryszcze- mówią w skrócie.
Moja skóra, głównie poprzez stres zaczęła się buntować i średnio co miesiąc mam kolejnego pryszcza, czym jestem załamana. Mam 3 blizny widoczne bardzo oraz 1, który właśnie się goi. Próbowałam serio wszystkiego (wypiszę Wam, żebyście wiedzieli, czego nie używać, albo jeśli chcielibyście sami przetestować, bo przecież każda skóra jest inna).
- Benzacne- maść (ogólnie była spoko, bo wysuszała pryszcza, ale blizny po tym nadal zostawały)
- Tormentiol- maść (nic szczególnego po niej nie było, pryszcz ani się nie zmniejszał, ani nie łagodniał. Jedyne w niej dobre to, że używałam jej jako "podkładu" na pryszcza, żeby nie nakładać bezpośrednio korektora na moje niedoskonałości.
- Barwa Siarkowa serum siarkowe antybakteryjne- żel (chyba najlepsze z całej 3, pryszcz się zmniejszał, ale potem blizny i tak zostawały)
- Visaxinum- tabletki (no to, to chyba najgorsze I NAJDROŻSZE z tego wszystkiego. Brałam regularnie, za miesięczną terapię zapłaciłam ok. 21 zł, efektu żadnego, pryszcze jak były tak są i pojawiają się nowe)
Byłam serio załamana, nigdy nie miałam problemów z cerą a tu nagle na środku czoła zostają mi 3 blizny, które wyglądają jak spinner.
Aż w końcu poradziłam się przyjaciółki, która ma duże doświadczenie w tych sprawach. Uświadomiła mnie, że powinnam bardziej patrzeć na skład kosmetyków, poczytałyśmy o tym bardziej i rzeczywiście, kosmetyki, które używałam dłuższy czas (ZIAJA MIĘDZY INNYM) ma serio nieciekawy skład.
Wtedy właśnie odkryłam cudowną moc aloesu, moja babcia ciągle mi mówiła o aloesie na wszystko, ale nie wiem czemu, nie pomyślałam, że na pryszcze też. Ucięłam kawałek mojego kwiatka, nasmarowałam miąższem blizny i nowego pryszcza- po tygodniu blizny stały się bledsze, a pryszcz praktycznie cały znikł. Codziennie wieczorem smarowałam aloesem, rano, po umyciu twarzy psikałam odkażającym OCTENISEPT, który odkaża i przyspiesza gojenie się ran i widzę znaczącą poprawę.
Ale to nie wszystko! Zaczęłam bardziej dbać o moją twarz. Moja codzienna rutyna pielęgnacji twarzy,
Rano:
1) Przemywam całą twarz wodą rano
2) Na mokrą twarz nakładam żel myjący (z Białego Jelenia z dodatkiem aloesu)
3) Zmywam porządnie letnią wodą
4) Wycieram twarz w PAPIEROWY, JEDNORAZOWY RĘCZNIK KUCHENNY (mniej bakterii, niż na zwykłym ręczniku)
5) Kremuję twarz lekkim kremem z Nivea
6) Piskam OCTENISEPT na miejsca blizn
Wieczorem:
1) Zmywam cały makijaż bardzo dokładnie
2) Myję letnią wodą twarz
3) Nakładam peeling (niestety nie znalazłam jeszcze tego jedynego, więc używam z Ziaji)
4) Dokładnie spłukuję, nakładam żel myjący z Nivea (taki różowy z drobinkami)
5) Spłukuję, wycieram, również w ręcznik
6) Smaruję całą twarz olejkiem z wyciągu z aloesu, marki Venus (w składzie jest sam wyciąg z liści aloesu ♥, kosztuje 11,99 w Rossmannie, gorąco polecam!), oprócz tego na same blizny smaruję wyciągiem z liścia, z mojego kwiatka)
w końcu coś dla mnie od jakiegoś czasu męczę się z wypryskami i wcale nie chcą zniknąć. Na pewno skorzystam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pomogą! ♥
Usuńnie znałam tych kosmetyków, ale mogę być dobre
OdpowiedzUsuńPolecam przetestować :D
UsuńTeż coraz częściej zwracam uwagę na składy kosmetyków i wybieram te bardziej naturalne. Tych aloesowych, które używasz jeszcze nie znam. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam ♥
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPolecam wodę różana, mnie pomaga. Psikam twarz sprejem rano i wieczorem. Plus do tego po powrocie do domu a dodam że się nie maluje myje twarz płatkiem z wodą różana i szarym mydłem.
OdpowiedzUsuń